niedziela, 9 maja 2010

Dni 347-348 - jezioro Titicaca



Tym razem jadąc przez Copacabanę postanawiamy wybrać się na Isla del Sol. Turystów tłumy, to zdecydowanie nie wydaje się być miejscem dla nas. No nic - jakoś przeżyjemy. Udaje nam się trochę te tłumy wyminąć - znajdujemy nocleg w malej gospodzie na samym końcu wsi, z przepięknym widokiem na jezioro, choć akurat o widoki wszędzie tu nietrudno. Popołudnie spędzamy na obchodzie wyspy. Widoki przepiękne, choć wyspa kulturowo mniej ciekawa od peruwiańskich pływających wysp Uru, a zwłaszcza Taquile. Od dwóch dni cierpimy trochę na chorobę wysokościowa - nie chce nam się wcale jeść. Postanawiamy coś w siebie wmusić. Idziemy na pstrąga, który stanowi tu żelazny repertuar każdej knajpki. Bóg raczy wiedzieć skąd, ale w tej samej maleńkiej gospodzie znajduje sie z nami grupa pięciu Chińczyków. To oczywiście oznacza znajome klimaty - mlaskanie, siorbania, beknięcia z głębi - znaczy, że im smakuje. Przypominają się nam chińskie klimaty :-).

Sanktuarium Virgen de Copacabana:

Brak komentarzy: