piątek, 4 września 2009

Wydanie jubileuszowe - Dni 98-100 - Chiny. O parkach



zobacz caly fotoreportaz

Parki i skwery to po restauracjach serwujacych pekinska kaczke nasze ulubione miejsca w Chinach. Tyle sie tu dzieje, ze moznaby bez problemu spedzic tu caly dzien. Rano w parku cwiczy sie Tai Chi. To zwlaszcza zajecie dla starszych. W gleboko wycietych bialych podkoszulkach, spodniach, ktore pas maja prawie na piersiach i charakterystycznych tekstylnych butach w skupieniu, precyzyjnie wykonuja powolne ruchy.

Jeszcze inni tancza. Ktos jeden przynosi magnetofon i dawaj w tany. Tu prym wioda starsze panie. Nasz kolega Liu Yang opowiada nam, ze jego mama-emerytka codziennie rano chodzi do parku tanczyc.

Rano wyprowadza sie tez na spacer ptaszki. Podczas gdy ich pani czy pan pracuja nad tezyzna fizyczna, one cwicza glosy. Jazgot nie do opisania.

Jest tez sekcja czytania gazet, ktore sa wywieszone w parku w wielkich gablotach. Podobno za czasow rewolucji kulturalnej nie drukowano gazet w duzych nakladach, tylko ktos, kto byl dobrym kaligrafem przepisywal je na murze dla szerszej publicznosci. Taka prace miala mama naszej kolezanki, ktora zostala wywieziona na wies i kaligrafia uratowala ja przed o wiele ciezsza praca w polu.

Kaligrafia zalicza sie w Chinach do sztuki i rzeczywiscie dobrych kaligrafow nie jest znowu tak wielu. Profesjonalisci maja swoje warsztaciki. Amatorzy entuzjasci cwicza w parkach piszac woda na chodniku, bardzo piekna choc ulotna sztuka.



W kazdym dobrym parku jest oczywiscie silownia, ktora cieszy sie zawsze wielka popularnoscia. Roznorodnosc maszyn do cwiczen jest wielka, pomyslowosci mozna tylko pozazdroscic. Nam najbardziej przypadl do gustu "majtacz do nog".

Wieczorami wszyscy graja: w karty, szachy, jakies tradycyjne, nieznane nam, chinskie gry planszowe. Graniu zwykle towarzysza okrzyki, dopingowanie, smiechy...



To tylko niektore z aktywnosci jakie mozna podgladac w parku. Sa tez spiewacy, muzykanci, masazysci, na niebie roi sie od latawcow. Sa nawet latawce nocne, ktore mrugaja kolorowymi swiatelkami. Mlodzi ludzie jezdza na rozmaitych rolkach, wrotkach, deskorolkach....










przyjazn z lagodnym dinozaurem...



...oraz atak krwiozerczego dinozaura



Polubilismy parki, bo byly pelne zrelaksowanych, zadowolonych ludzi w kazdym wieku. Brzmi to jak z ulotki propagandowej Parku Ludowego, ale naprawde atmosfera tu wspaniala i naprawde wszyscy sie usmiechaja. Nie wiemy, czy dbanie o sprawnosc fizyczna Chinczycy maja we krwi czy to efekt komunistycznej propagandy. Faktem jest, ze w parkach nie brakuje ludzi szczuplych i sprawnych fizycznie.

Nie widzielismy tu jeszcze pijakow, mimo ze alkohol 58% mozna tu kupic za kilka yuanow. W opakowaniach o bardzo roznych formach i rozmiarach...






***

I tak niepostrzezenie minelo nam juz 100 dni tej przygody...

Brak komentarzy: