Ostatni dzien w Taman Negara. Pada od rana. Jeszcze skrupulatniej niz dotychczas naciagamy spodnie na buty w ramach naszej akcji przeciw pijawkom (wczoraj "tylko" dwie sie przyssaly).
Po krotkim marszu dochodzimy do przystani. Lodka nas zabiera w strone wyjscia z parku narodowego. Po drodze jeszcze przystanek przy wiosce ludu Orang Asli. Sa to autochtoni, w odroznieniu od Malajow, Chinczykow czy Hindusow, grup etnicznych najliczniejszych w Malezji. Wygladem pasuja na Afrykanczykow z Nigerii czy Konga-skora mocno czarna, wlosy-loczki. Podobno sa jakos spokrewnieni z Papuasami z Nowej Gwinei. Wioska nie robi na nas szczegolnego wrazenia, najciekawsze sa strzelanie strzalami z dmuchawki uzywanej przez "dzikich" mysliwych i pokaz rozniecania ognia przez pocieranie drewienek.
Powrot do Kuala Tahan, dluga wizyta pod prysznicem bo cuchniemy nieprzecietnie. Napawamy sie powrotem do cywilizacji-kupujemy Cole :-)
Nawet zzylismy sie z naszymi kompanami. Xavi i Virginie juz wczoraj sie pozegnali. Brian, Sharif i Jaime oraz Szkot Martin jada z nami do odleglego o 50km Jerantut. Stamtad planujemy jechac pociagiem w kierunku na pln.-wsch. Nasz cel-wyspy Perhentian, o ktorych duzo dobrego juz slyszelismy. Pociag ma byc dopiero o 2-giej w nocy.
W Jerantut mowia nam, ze nie mamy szans-wszystkie bilety wykupione na nastepne 3 dni (w Malezji trwaja wlasnie szkolne wakacje). Decydujemy sie probowac jechac autobusem. Niestety poznym popoludniem jedyne co mozemy zrobic to jechac do Temerloh, w zupelnie przeciwnym kierunku, i tam lapac autobus do Kota Bahru. Tak tez robimy zostawiajac bez pozegnania reszte grupy ktora gdzies sie ulotnila w tzw. miedzyczasie.
W Temerloh podobna gadka-wakacje, biletow brak na nastepne dwa dni. Jakos resztka szczescia dostajemy sie do Kuantan. Myslimy o noclegu, jednak decydujemy sie przec dalej-o 2-giej w nocy wsiadamy do autobusu jadacego do Kuala Terengganu, kolejne 200km w strone wysp...
3 komentarze:
Czesc Podroznicy!
Cala rodzina czytalismy o waszych przygodach. Prosimy o wiecej, i o zdjecia! Calujemy, jestescie bardzo dzielni!
Buziaki, Ania, Alek i Marcin
Kochani, od dzisiaj zaczynamy z Wami, ta przygode! ;-)Zaciskamy mocno za Was kciukasy. Mam nadzieje, że juz troszke sie przyzwyczailiscie do tej tropikalnej temperatury? ;-)
aa
ciao karasie!
super, ze opisujecie wasze przygody - czytam i wzdycham... ;) i mocno trzymam kciuki za dalsza podroz. piszcie
buzka
Prześlij komentarz