Opuszczamy Singapur w strone Melaki w Malezji.
Przed wyjazdem na poranna msze w kosciele zalozonym przez portugalskich misjonarzy. Kosciol nawet pelny i nawet rozumiemy cos z kazania w jezyku "singlish" :-)
Znowu Sim Lim Tower. Kupujemy aparat u tego samego pana co wczesniej teleobiektyw. Jest tak szczesliwy ze wykazalismy sie konsumencka lojalnoscia, ze nam spuszcza cene i dorzuca torbe, karte pamieci, filtr i robi jeszcze z nami pamiatkowe zdjecie.
Znow nieznosny upal.
Po poludniu przejazd do Malezji. Johor Bahru, przejscie graniczne, ogromny nowo wybudowany kompleks w stylu nowoczesno-islamskim. Dworzec autobusowy natomiast troche z 3-go swiata. Brud + tlum podroznych + brak klimatyzacji = smrod. My dlugo nie czekamy, jedziemy do Melaki.
Melaka by night robi bardzo mile wrazenie. Bez problemu znajdujemy nocleg w Chinatown - chinskiej dzielnicy. Hotel jest dokladnie naprzeciwko... meczetu!
Wieczorny spacer, trwa nocny targ na glownej ulicy Chinatown. Chinskie karaoke cieszy sie wielkim wzieciem. Slyszymy pare takich glosow jakich nigdy wczesniej nie slyszelismy. Kolacyjka po chinsku. W drodze powrotnej widzimy w jednej z bocznych uliczek jak lokalny chinski rzeznik cwiartuje tusze wieprzowe na srodku chodnika, wsrod biegajacych karaluchow i innych niespodzianek. Postanawiamy juz nie jesc miesa w tym kraju!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz